W ten piątek minie 7 lat od obrony
skromnej pracy na temat pożywienia i trunków na krzyżackim stole w
Malborku na przełomie XIV i XV w. Pracy, w której sporo miejsca
znalazło się dla „tabloidowych” ciekawostek, z bobrzym ogonkiem
na czele. Wtedy informacje o boberkach były bardzo skromne –
wzmianka w rachunkach z 1409 r., iż zakupiono ogonek dla mistrza za
całą 1 markę; notka z księgi urzędników, że w 1452 r. w kuchni
były dwa ogonki, które uważano za przysmak i niezastąpiona
Encyklopedia Glogera, w której znalazło się obszerne objaśnienie,
dlaczego niegdyś bobra, a właściwie jego ogonek uważano za rybę.
Dziś w dobie cyfryzacji zasobów bibliotecznych można wygodnie
rozgościć się w wielu uniwersyteckich bibliotekach nie ruszając
się jednocześnie z domu i uzupełnić o nowe ustalenia tę bobrzą
historię.
Otóż w zamierzchłych czasach, kiedy
nikomu jeszcze nie śniło się o Zakonie Niemieckim, Słowiańszczyzna
słynęła w całym ówcześnie znanym świecie z tego, iż była
bobrzym zagłębiem. Już w X w. arabski geograf, niejaki Ibn Hauqal
pisał o bobrzych futrach pochodzących z rzek słowiańskich, które
drogą morską trafiały do dalekiej Hiszpanii. Bobrze skóry (obok
innych, w tym wiewiórczych) z powodzeniem służyły jako pieniądz
i dopiero w XIII w. ostatecznie zastąpione zostały przez pieniądze
kruszcowe. Jak ważnymi były dla gospodarki bobry świadczy fakt, iż
pierwsi Piastowie powołali do życia urząd bobrowniczy. Bobrownicy,
odpowiedzialni za stan i utrzymanie żeremi bobrowych, cieszyli się
niezależnością od władzy wojewodów czy kasztelanów, podlegając
bezpośrednio jedynie panującemu. O wielkim znaczeniu bobrownictwa
świadczy tzw. Rejestr Jaśka z Makowa przedstawiony w 1229 r.
Konradowi Mazowieckiemu, w którym wyłapać można nawet troskę o
odpowiednie umaszczenie bobrów, które między sobą kojarzono dla
uzyskania jak najdoskonalszych futer. Z Mazowsza zaś było już
bardzo blisko do Prus wprost na krzyżackie stoły i do krzyżackich
skrzyń z dobrami luksusowymi.
Cóż było w bobrach tak cennego?
Niemal wszystko.
Skóry nie tylko zdobiły, ale
wspomagały leczenie podagry i paraliżu. Sadłem smarowano chorych. Chyba każdy pamięta scenę z polowania Zbyszka i Jagienki, najpierw na niedźwiedzia, potem zaś na bobra, „bo jak się rana stryja od sadła niedźwiedziego zacznie otwierać, to trzeba ją będzie „skromem” bobrowym zatykać i od razu się wszystko wygoi”.
Jednak najcenniejszym był strój bobrzy, zwany castoreum. To
tajemnicze panaceum w rzeczywistości było piżmem wydzielanym przez
gruczoły w okolicach ogona, które miało szerokie zastosowanie jako
maść bądź w formie sproszkowanej, o intensywnym zapachu i
brunatnym kolorze. Strój dodawano do pachnideł, używano jako
przyprawy, ale nader wszystko wierzono, że leczy.
Lista problemów, którym zaradzić
mógł strój jest niezwykle długa i miejscami zabawna (nazwa
schorzeń oryginalna):
- pobudza mózg i mlecz kręgowy
- pomaga przy szczególnej drażliwości i czułości niższego brzucha
- działa podniecająco, przymnaża ciepło i przyziew skóry
- przyspiesza puls
- leczy histerie i hipochondrie
- skuteczny przy wyczerpanej czułości nerwowej
- pomaga w napadach nerwowych, bólu głowy, omdleniu, biciu serca, w kurczach piersiowych, zawrotach głowy i migrenach
- pomaga w newralgii niższego brzucha
- daje ulgę przy porodzie u położnic
Nic więc dziwnego, że bobry zagościły
na średniowiecznym, zamożnym stole, zwłaszcza w czasie postu.
Wtedy to serwowano bobrze kiełbaski, potrawki no i sam plusk (czyli
ogon), który jadano podczas ścisłych postów. Wreszcie udało się
odnaleźć recepturę, jak ten plusk przyrządzano:
Najpierw należało ogonek „odwarzyć”,
następnie w sztuki porąbać, dalej w occie i soli uwiercić z
czosnkiem, jak masło. Dodać octu winnego, oliwy albo masła
przywarzyć i podawać okraszony tym tłuszczem na stół.
Najpopularniejszą jednak potrawą były
kołdunki bobrowe, ze starannie wyselekcjonowanego mięsa bobrzego,
skrojonego bardzo drobno, ale nie siekanego, które łączyło się z
łojem wołowym „kruchym od nerek”, gotowanymi w łuskach
cebulami, które następnie obierano i siekano oraz jajami. Masę
oczywiście doprawiano (bardzo różnie) i formowano w cieście, aby
następnie „spuścić na wrzątek zasolony”. Podawać można było
nawet ze startym, dojrzałym i wysuszonym serem.
Co do Krzyżaków – w źródłach
tych bobrów jest znacznie więcej, niż się na początku zdawało –
w rachunkach mamy sporo wzmianek i o ogonach (biberczegele) i innych,
jadalnych częściach jak podgardla czy kadzie z grzbietami (u
szafarza królewieckiego jest wzmianka o 169 grzbietach bobrów i
kun). Sporo jest też skórek, a zwłaszcza nakryć głowy wykonanych
z bobra – między innymi braciszkowie sprowadzili sobie pięć
takich czap z Rusi płacąc za nie 2 marki i 7 skojców, całkiem
przystępna cena biorąc pod uwagę fakt, że wierzono iż bobrza
czapeczka działa zbawiennie na pamięć. No i że bobrów na
terenach Prus czy Mazowsza było już na początku XV w. niewiele,
zostały one bowiem mocno przetrzebione do tego stopnia, że groziło
im wyginięcie. Epokę nowożytną (i kuchnię staropolską) zdominowały już bobry litewskie i ruskie, posiadające znacznie ciemniejsze futerko. Ale to już trochę inna historia.